W ubiegłym roku Księgarnia św. Jacka w Katowicach wydała książkę arcybiskupa Stanisława Szymeckiego i ks. Infułata Romualda Raka pt. „Biskup Stanisław Adamski jakiego nie znamy”.
Ks. Romuald Rak był kapelanem Biskupa Adamskiego. Mieszkał razem z biskupem w Katowicach, przy ul. Francuskiej. W listopadzie 1952 roku wszyscy trzej biskupi zostali wydaleni z Katowic przez władze komunistyczne. Na ich miejsce zarządcą diecezji został naznaczony przez Jerzego Ziętka, ks. Filip Bednorz, proboszcz Syryni w rybnickim. Zaś jego kanclerzem został ks. Ernest Werner proboszcz z Pruchnej na Śląsku Cieszyńskim. Po kolacji wspomina ks. Rak - nowomianowany rządca diecezji niespodziewanie zwrócił się do mnie słowami; „Słyszałem, że oni umieją grać na fortepianie. Zagrają na moje powitanie. Nastała cisza. W pewnym momencie odezwał się ks. Werner i powiedział do mnie: Wiesz co, zagraj to cieszyńskie „Libera me Domine”, bo ksiądz Filip tego nie zna, a tyle mu o tym opowiadałem. Bez większego namysłu otworzyłem pianino, zacząłem grać i śpiewać:
Zachowaj mnie Panie, od zguby wiecznej
W dzień sądu straszliwy, gdy przyjdziesz
Sądzić świat cały, każdy zadrży wielki i mały.
Przy drugim wierszu, który w Cieszyńskim śpiewał przy pogrzebie zawsze kapłan:
O jak straszliwy ten dzień będzie
Gdy Bóg grzesznika sądzić zasiędzie...
Ks. Filip nagle wstał i blady wyszedł do swego pokoju.
Księdzu Wernerowi zrobiło się „głupio”.
Tyle relacji z tych strasznych czasów, które przeżywała nasza diecezja. Pamiętam to bardzo żywo, bo byłem w drugiej klasie Gimnazjum im. św. Jacka w Katowicach. Szkoły, która tak bardzo - niemal organicznie - związana była z katowickim Kościołem.
Tak kończę moje wspomnienia, którym dałem wspólny tytuł „Reflektorem przez...”, bo przekroczyły one już nawet dwudziestosiedmiolecie, a wszystkie te wspomnienia i przeżycia idą ku:
„Gdy Bóg grzesznika sądzić będzie... ”.