Reflektorem przez...: Kłopoty z imieninami

Zwierza się babcia Jarka. Jarek chciał koniecznie razem z innymi dziećmi złożyć życzenia imieninowe proboszczowi. Wszystko przygotowane, dziecko wystrojone, wierszyk wyuczony na pamięć, ale zapomniano o kwiatach. Obiecano kupić w kwiaciarni róże. Tragedia. Rodzice zdenerwowani, wtedy babcia uspokaja: „Wiesz co? W tym roku zetniemy róże w naszym ogrodzie, bo mamy takie bardzo piękne i wszystko będzie dobrze. Zaś w przyszłym roku kupimy takie w kwiaciarni...”

Na to Jarek, cały przejęty, odpowiada: „Tak wam się mówi, a co będzie, gdy się zdarzy, ze nasz proboszcz przyszłych imienin nie dożyje?” Takie to były kiedyś dzieci w Jasienicy.
To Wszystko. To historia pisana barwnie w naszej parafii. Moje przeżycia, przeżycia naszych katechetek. A było w naszej parafii ich sporo. Były: Bonawentura, Archaniela, Amelia, Salwatrix, Symeona, Ireneusza, Brygida, Edwarda, Izolda, Rut, Donwina.
Na początku naszej pracy w szkole wspaniale. Rozpoczynaliśmy razem z ks. Robertem Sasakiem - sercaninem. Izolda - siostra sportowiec w ping ponga pokonała m.in. nauczyciela pana Potęgę. Miała dobre podejście do ewangelików. Nie bała się ludzi. Księdzu ewangelickiemu podarowała Biblię ks. Marcina Lutra w języku niemieckim. Była najukochańszą wnuczką babci Böhm - ewangeliczki. W czasie procesji Dni Krzyżowych, kiedy ludziska pobożnie śpiewali: święty Piotrze z Polinezji, święty Karolu z Ugandy, słyszę, ktoś nuci za moimi plecami: „Święty Robercie z ulicy Spokojnej” - Taka była siostra Izolda.