Reflektorem przez...: Reflektorem przez...

W Katowicach...
Byłem wikarym w Katowicach w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa. Nie spodziewałem się zmiany, bo byłem tam niecały rok. Wszystko zaczęło się od telefonu z Kurii i wiadomości, że w środę, 3 maja mam odebrać dekret biskupa, którym mianował mnie duszpasterzem w Jasienicy. Obowiązki swoje miałem rozpocząć w czwartek, 4 maja. I tak się zaczęła moja przygoda z Jasienicą.

W Jasienicy...
Czwartek - święto Wniebowstąpienia Pańskiego 1978 roku. Wieczorem tego dnia byłem w Jasienicy. Wierni wracali z Mszy św. W drzwiach probostwa wita mnie ks. Roman Kubina - sercanin, który zastępował proboszcza. Przedstawia mnie matce ks. Józefa, mówiąc: „to jest ten nowy ksiądz." Jednak
w Jasienicy tego dnia nie zostałem. Przyjechałem następnie w sobotę, 6 maja. Przy kościele zobaczyłem wiele ludzi, okazało się, że to rodzice i dzieci, które mają przystąpić w niedzielę do wczesnej Komunii świętej. Przystąpili do niej: Alina Biesok, Ania Dereń, Ilona Gańczarczyk, bracia Jurek i Arek Kocur,
Piotr Łoboz, Gabrysia Łukosz, Kasia Stępień i Ania Śliwka. Uroczystość ta odbyła się przy bardzo brzydkiej pogodzie. Od poniedziałku zaczęło sypać śniegiem, który u nas leżał kilka dni, zaś na Błatniej przez dwa tygodnie…
Dowiedziałem się, że za dwa tygodnie ma być I Komunia św. dzieci klas drugich. Chciałem się przekonać jakie wiadomości z katechizmu sobie przyswoiły. Wątpliwości były tym bardziej uzasadnione, ze dzieci te miały kilku uczących. Uczyła je niezastąpiona siostra Bonawentura, ale również ks. dziekan Franciszek Żebrok i jego wikarzy z Bielska. Wynik egzaminu był nadzwyczajny. Nigdy tak dobrze przygotowanych dzieci do I Komunii nie miałem. Gdy pytałem, rodzice odpowiedzieli, że nauczanie oni wzięli w swoje ręce. Pogoda 21 maja była piękna, uroczystość przygotowana przez siostrę katechetkę - Bonawenturę bardzo sympatyczną.

Pierwsze spostrzeżenia
Najpierw takie. Pierwsza niedziela mojego pobytu w Jasienicy. Msza św. jak we wszystkich parafiach katolickich. Uroczystość wczesnej Komunii św. również. Ale takiej ciszy, jak w czasie ogłoszeń, nigdy więcej nie przeżyłem. I tak się zaczęło...

Spotkanie z dziećmi i młodzieżą na katechezie
Dotychczasowe moje przeżycia katechetyczne to parafie miejskie, młodzież i dzieci pochodzenia robotniczego. Tylko jedna parafia, pierwsza, była wiejska parafią. Skoro środowisko robotnicze, zachowanie jak wszędzie bardzo trudne. Tym bardziej, że klasy były liczne - zawsze około 50 uczniów. Był rok 1961. Decyzja pierwszego sekretarza partii zostaliśmy wyrzuceni ze szkół. Uczenie religii odbywało się w najbardziej niewyobrażalnych miejscach. Ale ten rodzaj nauczania religii wiązał doskonale dzieci i młodzież z parafią.
Spotkanie ze środowiskiem szkolnym w Jasienicy było nadzwyczajne. Nauczanie odbywało się na probostwie, w dawnej jadalni. Przychodziło co tydzień około 750 uczniów. Mimo czasów totalitarnych, miałem doskonałe porozumienie z gronem pedagogicznym. Co roku, pod koniec stycznia, na probostwie była kolęda dla nauczycieli, chociaż za to następnego dnia trzeba było udać się do gminy, na dywanik pierwszego sekretarza - byli takowi. Gdy następowała zmiana planu lekcji w szkole, pytano, czy to księdzu będzie odpowiadało.

Czas przemija...
Moje przeżycia w parafii łączyły się z wydarzeniami w Kościele Powszechnym i w naszej Ojczyźnie.  
W czasie wakacji zmarł papież Paweł VI, papież II Soboru Watykańskiego. Wybór nowego papieża Jana Pawła I i jego niespodziewana śmierć po 33 dniach rządzenia w Kościele. A potem data 16 października 1978r. Czekaliśmy, jak zwykle, z niecierpliwością. Nigdy nikomu nie przyszło do głowy, że będzie to Polak. Mądrymi stali się wszyscy po wyborze Jana Pawła II. Nawet znaleźli wiersz J. Słowackiego i twierdzili, że go mieli od dawna…
Jak wyglądał dzień 16 października 1978 roku? Jak zwykle, była Msza św., był pogrzeb w tym dniu, była katecheza, nabożeństwo różańcowe o godz. 18.00. Potem biegiem na probostwo, by o godzinie 19°° wysłuchać wiadomości. Pytanie - czy kardynałowie już wybrali i kogo wybrali? Słyszymy, że papież jest wybrany. Słyszymy sakramentalne słowa kardynała, który wieści: Habemus papam! Mamy papieża i potem, że jest nim kardynał Karol Wojtyła arcybiskup krakowski. Tego wrażenia nie da się opisać. A potem o godz. 19.30 w telewizji spiker Jan Suzin, ubrany w smoking z muszką, na stojąco, wieści Polsce ważną wiadomość, że po niemal 450 latach, pierwszym papieżem nie Włochem, kardynałowie wybrali Polaka...
Następny dzień mam wolny od katechezy. Wsiadam w autobus na Spalonej w Jasienicy i jadę do Krakowa. Miasto jakieś inne, na Franciszkańskiej tłumy dziwnych ludzi. Są dziennikarze z całego świata. Wśród nich najwięcej Amerykanów i Japończyków. Nie widać za dużo naszych. Znałem pałac biskupów krakowskich, ale w ten dzień był niezwykły. Wszystkie pomieszczenia w kurii otwarte. Chodzę, jak wszyscy, wszędzie. Kurialiści są, ale jacyś nieobecni. Wchodzę do kaplicy, do której nie mieliśmy wstępu przez cały okres naszych studiów. Chmara księży z archidiecezji krakowskiej jedzie do swego biskupa. My nie możemy o tym marzyć. Pocieszamy się, że może później... Papież jest młody, a Pan może mu da dłuższy pontyfikat niż jego poprzednikowi.
Tak też było... i jest!