Było to moim długoletnim marzeniem, mimo braku możliwości. Okazja się nadarzyła. Skorzystałem z propozycji ks. Jerzego Fryczowskiego z Osiedla Karpackiego, który bywał tam wiele razy. Wyjechaliśmy z Bielska, punktualnie o 6.00 rano. Przyjechaliśmy do Cieszyna. Zepchnęli nas na boczna ulicę i rozpoczęło się czekanie. O godz. 13.00 zaczęła się odprawa na granicy. Jedziemy. Następna granica czesko-austriacka. Znowu czekanie pomiędzy kolczastym drutem, psami, chodzą sobie spokojnie celnicy, oni maja czas. Słońce praży.
Z tej pielgrzymki zostały niezatarte przeżycia.